Samotny jak Szwed

Samotny jak Szwed. Samotność daje szczęście czy cierpienie?

Książka „Samotny jak Szwed? O ludziach Północy, którzy lubią być sami” Katarzyny Tubylewicz z 2021 roku to zbiór jej osobistych przemyśleń i obserwacji oraz wywiadów na temat samotności Szwedów.

Nie jest to literatura naukowa, psychologiczna czy socjologiczna analiza tematu, ale też nie o to autorce chodziło. Tubylewicz jako kulturoznawczyni, ale też emigrantka na szwedzkiej ziemi stara się spojrzeć na temat z maksymalną ciekawością i obiektywnością.

Właśnie dzięki pewnemu poczuciu samotności i obcości jest w stanie obserwować szwedzkie społeczeństwo z dystansu. Z drugiej strony również dzięki otwartości i umiejętności wchodzenia w relacje potrafi zaprosić swoich rozmówców do głębokich przemyśleń i odsłonięcia kawałka siebie.

Paradoks? A właśnie! Czytając tą książkę miałam wrażenie, że paradoks goni paradoks i musiałam wytężyć mocno mózg, żeby zrozumieć, że te pozorne sprzeczności mają duży sens. I jak to lubią mówić psycholodzy… to zależy!

Pisząc o samotności autorka często odnosi się do wymiaru indywidualizmu i kolektywizmu ponieważ w publicznych dyskusjach zarówno w Szwecji jak i poza nią „zarzuca się” Szwedom, że ich indywidualizm zaszedł za daleko i ma swoje negatywne konsekwencje. Tu należy sobie zadać kilka pytań (które autorka również zadaje swoim rozmówcom).

Czy Szwedzi są tak naprawdę skrajnymi indywidualistami w porównaniu do innych krajów? I czy Szwedzi są z tego powodu nieszczęśliwi?

Rys historyczny

Warto zacząć od szczypty historii, żeby zrozumieć skąd się te opinie wobec Szwedów wzięły.

Niewątpliwie piękno terenu całej Skandynawii, w tym Szwecji, przyroda zapewniająca schronienie i pożywienie (a nie wszędzie na świecie tak jest – czasem natura to śmiertelne zagrożenie), niewielkie zaludnienie sprzyjały szwedzkiej miłości do obcowania z naturą, kontemplacji jej piękna w ciszy i samotności.

David Thurfjell wspomina o tym, ze Szwedzi dopiero stosunkowo przenieśli się do miast. Tradycyjnie wiedli życie w małych, rozrzuconych po kraju społecznościach będąc częścią natury.

W liczących dwa tysiące lat zapiskach rzymskiego historyka Tacyta, jest mowa o tym, że plemię to [obecne na terenie Szwecji] modli się do lasu. I że jego członkowie nie chcą, aby ich domy znajdowały się zbyt blisko siebie, tak jak w Rzymie. Chcą mieć wokół domostw dziką naturę. Czyli już dwa tysiące lat temu nasza kultura miała w sobie rysy introwertyczne, lekko autystyczne i już wtedy kochaliśmy naturę. Współcześni Szwedzi opowiadający o swoim stosunku do natury mówią często, że ona leczy ich dusze. Zmniejsza strach przed samotnością i śmiercią.”

Przenosząc się do bardziej współczesnych czasów Therese Bohman wspomina w wywiadzie, że szwedzka klasa średnia jest pod wpływem rewolucji kulturalnej z 1968 roku, kiedy w całej Europie protestowała lewicująca młodzież z hasłami pro-pokojowymi ale też dotyczącymi większej wolności obyczajowej.

Na falach tych społecznych ruchów młodych Szwedów wygrała partia Socjaldemokratów wprowadzająca wiele zmian w prawie kształtujących tamtejszy życie społeczne do dziś.

W kwestiach wolności seksualnej w tamtych czasach Szwecja uchodziła za radykalną i choć nie wszystkie idee się przyjęły i z czasem schowały do podziemia to zapewne wpłynęło to na postrzeganie szwedzkiego społeczeństwa za granicą, ale też kształtowanie się norm obyczajowych wewnątrz kraju.

Więcej o wątku rewolucji seksualnej i kontrrewolucji w Szwecji można przeczytać w artykule “Szwedzkie muzeum grzechu” Tomasza Walata, który ukazał się w „Polityce” w 2014 roku.

Natomiast cała książka zaczyna się wywiadem z Erikiem Gandinim – reżyserem głośnego filmu „Szwedzka teoria miłości” który nawiązuje do manifestu partii socjalistycznej z 1972 roku” Rodzina przyszłości: socjalistyczna polityka rodzinna”, w którym proklamowano wyzwolenie kobiet spod władzy mężczyzn, uniezależnienie ludzi starszych od ich dorosłych dzieci, a także przyznanie autonomii i pełni praw najmłodszym obywatelom kraju.

Uznano, że relacje między ludźmi dają szczęście tylko wtedy, kiedy są dobrowolne i nienaznaczone społecznym czy ekonomicznym przymusem. Chodziło o niezależność jednostek i tworzenie relacji opartych wyłącznie o bezinteresowną miłość i równość, jednak krytycy tej idei oskarżają ją o sprowokowanie samotności i „skrajnego indywidualizmu”.

Czy sam Gandini wysuwa taki wniosek? Z jego wypowiedzi wynika, że nie miał takiego zamiaru, a sam film w Szwecji został przyjęty z entuzjazmem. Gandini pochodzi ze szwedzko – włoskiej rodziny więc (tak jak Tubylewicz) stara się z dystansem spojrzeć na kulturę Szwecji i kultury imigrantów i wyłuskać z nich elementy, które nie są jednoznaczne, które mogą być pozytywne albo negatywne w zależności od kontekstu, które mogą różnorodne konsekwencje jeśli wymkną się spod kontroli. Szwecja i jej problemy celowo przedstawiona jest w filmie w przerysowany sposób, ponieważ stawia on pytania i zachęca do krytycznego myślenia.

Szwedzki indywidualizm czy szwedzki kolektywizm?

No to jak to jest z tym indywidualizmem? Co to w ogóle jest indywidualizm i kolektywizm? Nie ma tu niestety jednej definicji co już nam utrudnia dyskusję o zjawisku. Zgodnie z definicją PWN indywidualizm to ”ogólnie poczucie niezależności i odrębności osobistej; postępowanie odbiegające od ogólnie przyjętych wzorów, rozpowszechnionych sądów, niekiedy nieliczące się z normami społecznymi.”

W książce natomiast kilkakrotnie pojawia się refleksja, że Szwedzi wcale takimi indywidualistami nie są, ponieważ mają w sobie duży lęk przed wykluczeniem ze społeczeństwa bądź ze swojej lokalnej społeczności za różnicę poglądów czy zachowanie niezgodne z normą. Szwedzi nie lubią się ze sobą nie zgadzać, a ustalone normy społeczne czy prawne respektuje się bez pytania. Ten wątek pojawia się między innymi w rozmowie z Erikiem Gandinim, religioznawcą Davidem Thurfjellem, jak i Stiną Oscarson – dziennikarką zapraszającą do debaty osoby o nieakceptowanych społecznie poglądach.

David Thurfjell mówi o tym, że Szwedzi cenią sobie zarówno bycie samemu, co „lojalność wobec stada” i społeczną kontrolę. Tak jak wszyscy inni ludzie na świecie potrzebują społecznej akceptacji, a akceptację zyskuje się poprzez stosowanie się do norm. „By być częścią grupy, trzeba zachowywać pewien dystans, jeśli utrzymywanie rezerwy to sposób na zdobycie akceptacji i miłości, to stosuje się właśnie tę metodę.”

Stina Oscarson natomiast zwraca uwagę na problem zamykania się ludzi w swoich bańkach informacyjnych. Osoby z różnych pokoleń, różnych branż, o różnych poglądach politycznych nie spędzają razem czasu, co sprzyja polaryzacji społeczeństwa.

Autorka zastanawia się jak to się ma do kultury polskiej, gdzie ludzie sprzeczają się o światopogląd w emocjonalny sposób, czasem prowokująco.

Moja osobista refleksja jest taka, że w kulturze bardziej kolektywistycznej, gdzie więzi rodzinne, czy sąsiedzkie są ważne, ludzie są w pewien sposób „zmuszeni” do obcowania z osobami o innych poglądach czy branżach. Jeśli zapraszam na imieniny rodzinę i sąsiadów, bo tak każe mi społeczna norma, to uczę się też funkcjonować w różnorodnym środowisku i „trenuję się” w dyskusjach z takimi ludźmi. To nie oznacza oczywiście, że w polskich rodzinach nie istnieją rozłamy ze względu na poglądy polityczne i, że przystołowe dyskusje odbywają się w sposób merytoryczny, ale jednak możemy mieć większą tendencję do tego, żeby pokłócić się soczyście powiedzmy o podatki czy wolne niedziele, a chwilę potem machnąć ręką i wypić toast za rodzinę, przyjaźń czy sąsiedztwo – nadrzędne wartości.

Natomiast wymiar kolektywizmu i indywidualizmu w międzynarodowych badaniach Hofstede (Individualism – IDV) odnosi się do realizacji własnych celów ws. celów grupy oraz tożsamości. Podczas gdy kultury indywidualistyczne kładą nacisk na osobistą samorealizację, kultury kolektywistyczne podkreślają tożsamość grupową.
„Indywidualizm reprezentuje taką formę społeczeństwa, w której więzi społeczne między jednostkami nie są zbyt silne. Oczekuje się, że każdy będzie dbał tylko o siebie lub swoją najbliższą rodzinę.“ (Hofstede, 2017)
„Kolektywizm reprezentuje społeczeństwo, w którym ludzie żyją od urodzenia w grupach „we“, czyli grupach o silnym poczuciu przynależności, które zapewniają im ochronę przez całe życie za niekwestionowaną lojalność.“ (Hofstede, 2017).

W badaniach Hofstede Szwecja zdobywa 87 punktów co świadczy jednak o wysokim indywidualiźmie. Polska ma 47 punktów, więc można umieścić ją mniej więcej pośrodku skali. Co ciekawe, Szwecja w tych badaniach przebija wszystkie kraje uznane za „indywidualistyczne”. Badania te jednak mają swoje niedoskonałości metodologiczne, warto spojrzeć co mówią wyniki World Population Review. W opisie skali indywidualizmu czytamy „kraje indywidualistyczne składają się z ludzi, którzy biorą odpowiedzialność za swój własny dobrostan, zamiast polegać na pomocy przyjaciół, programów rządowych lub rodziny.”

Szwecja osiąga tu 71 pkt na 100 a Polska 60 tak więc różnice już nie są tak duże. Za najbardziej indywidualistyczne kraje uznano Kanadę, Australię, USA i Wielką Brytanię. Co dość zaskakujące, Węgry okazały się bardziej indywidualistyczne niż Szwecja (80 pkt).

Chętnie przeglądam takie badania, ale niezależnie od doskonałości metodologii należy zauważyć, że społeczeństwa nie są monolitami. Również w książce pojawiają się takie uwagi, że inne postawy prezentują osoby z różnych klas społecznych, z różnych regionów kraju. Różnić się będą osoby wychowane w małych wiejskich społecznościach od osób wychowanych w centrum Sztokholmu.

Podsumowując ten wątek indywidualizmu – kolektywizmu możemy rozumieć i definiować te pojęcia kładąc akcent na różne cechy (niezależność, chęć spędzania czasu samemu, lojalność wobec grupy) co pokaże nam różny obraz. Możemy mieć obraz człowieka, który ceni samotność i niezależność finansową i emocjonalną, ale też ma potrzebę przynależności do grupy i akceptacji. Wreszcie – możemy spojrzeć na różne miejsca i znaleźć tam grupy, które będą innym punktem odniesienia bo inną potrzebę przynależności możemy zauważyć w małej wiejskiej społeczności odizolowanej terytorialnie od reszty kraju, inną w rozproszonej społeczności na wyspie, a jeszcze inną w centrum miejskich aglomeracji.

Wewnętrzny świat Szwedów

Kolejny wątek to introwertyzm i ekstrawertyzm.

Autorka samą siebie określa jako introwertyczkę. Podobnie większość jej rozmówców określa tak siebie. W rozmowie z Linusem Jonkmanem pada teza, że współczesny świat jest bardziej nastawiony na ekstrawertyzm, ale związek intro/ekstrawertyzmu ze szczęściem jest bardziej złożony. Jak tłumaczy „Poczucie, że jesteś szczęśliwy, jest też silnie powiązane z uwarunkowaniami kulturowymi. Jeśli jesteś bardzo introwertyczny i mieszkasz w Finlandii, to jesteś szczęśliwy, bo tam większość ludzi taka jest. Nie odstajesz. Z kolei dla ekstrawertyków bardzo często chwile największego szczęścia są chwilami, gdy strasznie dużo się dzieje, kiedy biegną w maratonie w Nowym Jorku, skaczą ze spadochronem, uczestniczą w przyjęciu.”

Niewątpliwie introwertyzm sprzyja czerpaniu przyjemności z samotności. Czy Szwedzi statystycznie są introwertyczni?

Trudno o dobre metodologicznie międzynarodowe badania, jednak sięgając do analiz World Population Review widzimy, że w Szwecji ok. 50% społeczeństwa deklaruje bycie introwertykami. W Polsce więcej, bo 55% społeczeństwa. Największy wynik na skali (55,6%) udało się zdobyć Litwie.

Psychologia jednak mówi nam o skali introwertyzm – ekstrawertyzm jako kontinuum i nie mamy raczej w przyrodzie skrajnych introwertyków i skrajnych ekstrawertyków. Mówi się też o ambiwertykach. Ponadto w psychologii to kontinuum definiuje się trochę inaczej w zależności czy koncentrujemy się na relacjach społecznych czy układzie nerwowym.

Przytaczając popularny model Wielkiej Piątki Costa i McCrae, ekstrawersja jest wymiarem, który charakteryzuje jakość i ilość interakcji społecznych oraz poziom aktywności, energii i zdolność do odczuwania pozytywnych emocji. W skład ekstrawersji wchodzi 6 czynników: towarzyskość, serdeczność, asertywność, aktywność,poszukiwanie doznań i emocjonalność w zakresie pozytywnych emocji. Osoby introwertywne wykazują rezerwę w kontaktach społecznych (ale nie wrogość), brak optymizmu (co nie oznacza pesymizmu i braku poczucia szczęścia) i preferencję do przebywania w samotności (co nie znaczy, że cechują się lękiem społecznym).

Autorka dzieli się z czytelnikami ciekawą refleksją o ambiwalentnej postawie człowieka do samotności. Cytuje Kanta „Człowiek charakteryzuje się dwoma przeciwnymi skłonnościami – do uspołecznienia się, a zarazem do izolacji i odosobnienia”. Pisze o tym, że czasem potrzebujemy być w swoim „świecie wewnętrznym”, ze swoimi myślami i emocjami, czasem potrzebujemy być z ludźmi. Jeden z wywiadów dotyczy medytacji mindfulness – bardzo popularnej w Szwecji. I tu znowu mamy taką ambiwalencję. Z jednej strony milczymy podczas medytacji, z drugiej strony czujemy się częścią grupy razem milczących. Uczymy się przerzucać swoją uwagę do wewnątrz do odczuć w ciele, emocji, myśli – i na zewnątrz do bodźców ze świata: dźwięków, zapachów, dotyku powietrza. Budujemy świadomość interoceptywną, introspektywną oraz percepcyjną i korzystamy z tej świadomości w zależności od potrzeb.

Odnosi się to pośrednio do ekstrawersji i introwersji. Nie ma sensu dyskutować co jest lepsze, warto rozwijać w sobie różne cechy i korzystać z nich w zależności od swoich potrzeb i wymagań środowiska.

Samotny… czyli nieszczęśliwy?

Ostatni wątek, który w wywiadach i własnych refleksjach porusza autorka książki to samotność z wyboru ws. samotność z przymusu.

Tu rozmówcy powtarzają jak mantrę to, co jest spójne z badaniami psychologów: Samotność z wyboru, samotność pożądana jest piękna i daje zadowolenie. Samotność z przymusu – spowodowana izolacją, chorobą, śmiercią bliskiej osoby, uchodźtwem jest trudna, bolesna, wiąże się z żalem, smutkiem, lękiem. To piękne móc być ze sobą sam na sam, kiedy tego potrzebujemy, mieć swoją przestrzeń. Trudniej jest, kiedy już nam tęskno do drugiego człowieka, a jego brak. Jak mówi Stina Oscarson „można mieszkać samotnie i mieć bardzo dużo kontaktów towarzyskich. Ale nikt nie przyzna się chętnie do tego, że spędza sam Wigilię.”

Ostatecznie jednak możemy nauczyć się ją akceptować, oswoić, nauczyć się z nią żyć a nawet ją polubić. Czy Szwedom jest w tym procesie łatwiej? Nie wiem. Być może nie, skoro widzą w samotności niechcianej jakiś społeczny problem. Jako „remedium” na lęk przed samotnością kilkukrotnie pojawia się miłość i akceptacja samego siebie. Umieć być tylko ze sobą, ze swoimi myślami i jeszcze dobrze się z samym sobą bawić – czy to nie brzmi jak dobra szczepionka na niechcianą samotność?

Odpowiadając jednak na pytanie, czy są szczęśliwi, w rankingu szczęścia „World Happiness Report” obejmującym 137 krajów w latach 2020 – 2022 Szwecja zajmowała szóste miejsce. Polska trzydzieste dziewiąte.