Jak pracuję
Jak pracuję
Jak pracuję?
W tym tekście staram się opisać co jest dla mnie ważne w pracy z drugim człowiekiem, zwłaszcza pracy terapeutycznej. Jakie pojęcia, wartości i filozofie kształtują styl mojej pracy. Zgodnie z kodeksem etycznym
wszystkich psychologów zobowiązuje neutralność i otwartość na perspektywę klientów, jednak poprzez różne
doświadczenie, przebieg edukacji jak i osobowość i filozofię życiową każdy pracuje troszeczkę inaczej. Dzięki temu klienci mogą wybrać osobę do której im bliżej. Ważnym czynnikiem w skuteczności terapii jest relacja pomiędzy klientem a terapeutą, a w niej zaufanie.
Spis treści:
1. Praktyka oparta na dowodach i jej ograniczenia.
2. Diagnoza kliniczna
3. Moja praca pod Polskim Stowarzyszenia Terapeutów Terapeutów Skoncentrowanych na
Rozwiązaniach
4. Czy na sesji TSR rozmawiamy o problemie?
5. Czy na sesji TSR mogę mówić o przeszłości i traumach?
6. TSR a kryzys i myśli samobójcze
7. Mindfulness
8. Jak pracuję technicznie?
9. Bibliografia:
1. Praktyka oparta na dowodach i jej ograniczenia.
Punktem wyjścia dla mojej pracy jago psycholożka, trenerka i terapeutka, poszukiwań nowych rozwiązań jest
praktyka oparta na dowodach (Evidence-based practice). Staram się, na ile to możliwe, podchodzić krytycznie
do wiedzy i metod pracy z człowiekiem. Sprawdzam podstawy naukowe danych oddziaływań, czy skuteczność
metod jest wystarczająco potwierdzona. Inspiruje mnie również neuropsychologia, psychosomatyka. Ważne
jest dla mnie aby rozumieć funkcjonowanie układu nerwowego człowieka, biologiczne czynniki warunkujące i
wpływające na nasze funkcjonowanie.
W związku z tym podejściem mój wybór TSR jako nurtu pracy terapeutycznej poprzedzony był analizą badań
naukowych na temat skuteczności. Wyniki badań pokazują wysoką skuteczność, jednak nie jest to skuteczność
100% ani uniwersalna dla każdego człowieka o czym piszę dalej.
Więcej o badaniach dotyczących skuteczności TSR tutaj.
Psychologia jest nauką społeczną co oznacza, że metodologia badań i statystyka w niej zastosowana nie daje nam nigdy czarno-białych odpowiedzi. Również badania efektywności nurtów terapeutycznych i konkretnych
metod są trudne do interpretacji i nie dają klarownych odpowiedzi co w jakim przypadku działa najlepiej.
Zostawiając ograniczenia metodologii, sama psychika ludzka, osobowość, zaburzenia psychiczne są tak złożonymi tematami, że nie da się zbadać ich pod mikroskopem
😉 W tym momencie, mimo wielu lat badań klinicznych i rozwoju neurobiologii naukowcy nie mają jednej odpowiedzi jaka jest biologiczna specyfika
depresji czy innych chorób. Nie ma w 100% działających leków psychiatrycznych. Ambicje aby kryteria diagnostyczne chorób psychicznych były ściśle związane z biologicznymi markerami tych chorób również (na razie) nie zostały spełnione ponieważ w wielu chorobach mamy zaburzone działanie tych samych układów
neuroprzekaźnikowych a zmiany strukturalne mózgu obserwowane w neuroobrazowaniu nie są wystarczające do postawienia diagnozy.
Diagnostyczny i statystyczny podręcznik zaburzeń psychicznych DSM wydany przez Amerykańskie
Towarzystwo Psychiatryczne, który jest aktualnie stosowany na całym świecie powstał po to aby ułatwić
klinicystom leczenie zaburzeń psychicznych. Pierwsze wersje były dalekie od ideału co poskutkowało rozwojem antypsychiatrii. W odpowiedzi na krytykę środowisko psychiatryczne wprowadzało kolejne, coraz bardziej
rozbudowane rewizje DSM (Aktualnie obowiązuje 5 wersja) patrząc na zaburzenia mniej kategorycznie, co z jednej strony uwzględnia różnorodny przebieg zaburzeń, z drugiej strony sprawia, że kategorie stają się na tyle
szerokie, że granica pomiędzy zdrowiem a chorobą stała się rozmyta. I w rzeczywistości ta ostra granica nie istnieje, ale stwarza to trudność w świecie medycznym gdzie choroba jest albo jej nie ma. Nowe klasyfikacje (DSM V i ICD 11) dostrzegają tą liniowość, wielobarwność, idą w stronę opisu natężenia objawów i ich
uciążliwości dla klienta, łączeniu kategorii (mamy w ICD 11 np. “zaburzenia depresyjne i lękowe mieszane” jako ukłon dla obserwacji klinicznej, że depresja i lęk bardzo często idą w parze) jednak nie upraszcza to pracy
medykom, którzy przywykli do kodowania chorób za pomocą cyferek (choroba jest albo jej nie ma). W historii klasyfikacji zaburzenia są wpisywane i skreślane, w wielu przypadkach postuluje się użycie spektrum zamiast zero-jedynkowej kategorii (udało się wpisać spektrum autyzmu w DSM-V co również spotyka się z krytyką, że
teraz skokowo mamy przyrost diagnoz autyzmu a osoby “dobrze funkcjonujące” zakrzywiają obraz tej choroby).
Nad ostatnią wersją DSM pracowano 10 lat i efekty spotkały się z ogromną krytyką zarówno środowiska psychiatrów jak i psychologów, psychoterapeutów. WHO rekomenduje klasyfikację ICD 11, która w kwestii klasyfikacji chorób psychicznych napotyka na te same trudności co DSM… Na marginesie w Polsce obowiązuje
wciąż ICD 10 ponieważ nie ma polskiego tłumaczenia (wersja angielska jest od 2018 roku).
2. Diagnoza kliniczna
Czy to oznacza, że medyczne klasyfikacje są bezużyteczne? Nie. Dzięki temu, że przybliżają się do
rzeczywistości człowieka są bardzo użyteczne w dostrzeganiu gdzie być może potrzebna jest interwencja farmakologiczna, medyczna, gdzie może być przydatne zastosowanie konkretnych technik terapeutycznych. Toco jest ważne, to nie zawężanie swojego obrazu człowieka do kategorii diagnostycznej, patrzenie na niego
holistycznie i jako indywidualną jednostkę, która również zmienia się w czasie. Jeśli istnieją dowody naukowe, że nasza osobowość zmienia się na przestrzeni lat to diagnoza np. osobowości borderline po 10 latach może być
nieaktualna. Nie miałaby też sensu psychoterapia jeśli osoba z danymi trudnościami osobowościowymi nie
miałaby możliwości korygowania swoich przekonań i zachowań. “Przyklejenie się” na całe życie do swojej diagnozy postawionej przez lekarza psychiatrii może być hamujące dla próby zmiany swoich schematów myślenia i postępowania.
Ja nie potrzebuję pogłębionej diagnostyki pod kątem klasyfikacji medycznej aby iść za potrzebami i celami klienta (dlatego TSR jest nurtem niemedycznym), są jednak takie sytuacje, że dzielę się swoją obserwacją, że być może włączenie w proces specjalisty o klinicznej specjalizacji może być użyteczne. Ostatecznie to klient/ka
decyduje, czy chce swoją perspektywę w taki sposób poszerzyć. Czasem klarowna diagnoza pozwala poczuć
ulgę, zrozumieć lepiej siebie, mechanizm swoich problemów, znaleźć inne osoby które mają podobnie. To naturalne, że budując kategorie próbujemy zrozumieć złożony świat. Istotne, aby było to dla nas korzystne i rozwojowe a nie ograniczające.
Jako psycholożka mam uprawnienia zawodowe do stawiania diagnoz psychologicznych i jeśli klient do jakiś celów potrzebuje takiej diagnozy to na prośbę mogę ją wystawić po dokładnym wywiadzie diagnostycznym.
W związku z powyższym, pomimo dużego przywiązania do naukowości bliski jest mi konstruktywizm.
Oznacza on, że badając różne zjawiska, zwłaszcza w naukach społecznych jedynie przybliżamy się do prawdy. Teorie naukowe w tym kontekście nie docierają do niej nigdy, a jedynie „organizują językowo” rzeczywistość.
W praktyce pracy z drugim człowiekiem oznacza to, że należy zachować ciągły sceptycyzm do swoich teorii i hipotez rodzących się w głowie. Mylne jest absolutystyczne myślenie, że po godzinie (a nawet kilku) rozmowy
bądź obserwacji człowieka w grupie warsztatowej ja wiem na pewno z czym się mierzy, co mu dolega i jak mu pomóc. Zaczynam wtedy nieświadomie dopasowywać człowieka, jego słowa i zachowanie do swoich hipotez zamiast otworzyć się na niego i jego świat wewnętrzny.
To, co ma pomagać nie zamykać się w swoich teoriach na temat drugiego człowieka to postawa niewiedzy i zaciekawienia.
Bogdan de Barbaro pisze “W ten sposób teoria może – paradoksalnie – zasłaniać rzeczywistość; np. opis
pacjenta w teorii psychodynamicznej lub systemowej może być w swojej istocie ilustracją tych teorii, a nie dotarciem do jedynej w swoim rodzaju subiektywnej rzeczywistości tego pacjenta. Skłania to, zwłaszcza w
obszarze nauk humanistycznych, do postawy sceptycyzmu wobec istniejących teorii i traktowania „prawd” zawartych w tych teoriach jedynie jako kolejnych możliwych wersji opisu rzeczywistości.”
3. Moja praca pod Polskim Stowarzyszenia Terapeutów Skoncentrowanych na
Rozwiązaniach
Tutaj chciałabym przedstawić bardziej ogólnie co to w praktyce oznacza dla mnie i dla klientów, że spotykamy się w tym kontekście ale też co może mnie wyróżniać. Każdy terapeuta TSR pracuje według własnej wizji,
interpretacji pewnych ogólnych założeń, z innym bagażem doświadczenia i edukacji (część jest też psychoterapeutami w innych nurtach, część posiada inne wykształcenie). Chciałabym też rozwiać pewne mity.
Będąc w procesie certyfikacji Polskiego Stowarzyszenia Terapeutów Skoncentrowanych na
Rozwiązaniach podlegam pod regularną superwizję uznanych superwizorów przez PSTTSR.
Podczas superwizji omawiam swoją pracę, napotkane trudności, dylematy. Dzięki temu rozwijam swój warsztat, z drugiej strony mogę z innej perspektywy spojrzeć na proces pracy z danym klientem i być może zauważyć coś, czego nie widziałam co jest korzystne dla klienta. Na superwizji nie przekazuję danych
osobowych klientów.
Proces certyfikacji zobowiązuje mnie również do odbycia minimum 100 godzin własnej pracy rozwojowej (własnej psychoterapii, uczestnictwa w treningach interpersonalnych itp.), minimum 150 godzin szkoleń
specjalistycznych oprócz 200 godzin już odbytych i minimum 3 lat praktyki pod superwizją.
4. Czy na sesji TSR rozmawiamy o problemie?
Tak, jak najbardziej to naturalne, że wiele osób zaczyna swoją sesję od opowieści o problemie, o tym co sprawia
trudność. To problem i związane z nim cierpienie zmotywowały człowieka do szukania wsparcia. Czasem człowiek ma dużą potrzebę wygadać się o tym cierpieniu bo w swoim codziennym środowisku nie ma na to
przestrzeni. To, co specyficzne w TSR w rozumieniu problemów i pracy z nimi to przeformułowanie tego problemu na preferowaną przyszłość i cele. Szukamy tego co w życiu klientów będzie zamiast problemu, kiedy problemu nie będzie, jakie kroki mogą poczynić żeby się do tej wizji przybliżać oraz momentów w życiu obecnym i przeszłości kiedy problem nie występuje aby wzmacniać te zasoby i strategie, które już są i działają.
Zdarza się, że klienci przychodzą z dylematem. Mówią “mam problem, nie wiem co wybrać, jaką drogą pójść, jaką decyzję podjąć.” Tu też możemy odwołać się do preferowanej przyszłości, przyjrzeć się dokładniej wizjom życia po dokonaniu każdej alternatywnej decyzji ale też sprawdzić co by było gdyby nie było już dylematu (problemu), jak wyglądałaby przyszłość gdyby on cudownie się sam rozwiązał i czego klient/ka
potrzebuje, aby się do tego przybliżyć. Ważne, aby klient/ka sam/a odpowiedział/a na pytania i dokonał/a ostatecznej decyzji. To klient/ka jest specjalistą od swojego życia. Zdarzało mi się, że klient który miał dylemat między rozwiązaniem A a B poprzez różne pytania mówił, że bliżej mu do A, wydawało mi się więc oczywiste
co wybierze, aż w końcu twierdził, że czuje że chce rozwiązania B bo to bliższe jego wartościom. Terapeuta nie ma prawa powiedzieć wtedy “Czy na pewno? Wszystkie twoje racjonalne argumenty przemawiają za A!” Ważne jest, że klient/ka świadomie przyjrzała się sprawie z wielu stron. Decyzja nie musi być racjonalna, musi być klienta/ki. Czy będzie słuszna nikt nie wie, nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości.
Więc jeśli oczekujesz wsparcia w znalezieniu odpowiedzi bliskiej Tobie – zapraszam! Jeśli oczekujesz ode mnie
jasnej porady w życiowych dylematach, co wybrać – rozczaruję Cię. Mogę podzielić się wiedzą psychologiczną, którą mam, co na dany temat wiem. Jeśli taka wiedza będzie dla Ciebie istotnym elementem w decyzji możesz
ją wziąć pod uwagę bądź nie. Ostatecznie moja wiedza nie jest absolutna, a klient/ka ekspertem od swojego życia!
Unikam dzielenia się informacjami co mi pomogło w moim prywatnym życiu bo to już zupełnie anegdotyczna informacja, a z perspektywy nierównej relacji klient-terapeuta może to być nieświadomie narzucające.
Momentem interwencji (kiedy sugeruję Ci co powinieneś/powinnaś zrobić bądź uprzedzam o konsekwencjach)
jest zagrożenie życia i zdrowia Twojego i innych.
5. Czy na sesji TSR mogę mówić o przeszłości i traumach?
Raz na jakiś czas spotykam się informacją, że na TSR koncentrujemy się wyłącznie na przyszłości i teraźniejszości, a jak chcesz pogadać o przeszłości to do innej modalności. Nie jest to prawda. Jest w tym zdaniu
pewne ziarno prawdy, ale to zdecydowanie to za duże uproszczenie. To jak w końcu?
Uznaję, że terapia ma klienta prowadzić do preferowanej przyszłości i realizacji celu, który jest w przyszłości.
Aby to się działo pracujemy w teraźniejszości. W teraźniejszości planujemy kroki, realizujemy je sukcesywnie nie czekając na lepszy czas. Poruszamy się tam, gdzie klient ma wpływ na swoje życie. W teraźniejszości mamy
też zasoby. To co teraz wiemy, co umiemy, co możemy zastosować.
Jednak w przeszłości również są zasoby, przetestowane sposoby radzenia sobie i sposoby które nie wypaliły albo z jakiejś przyczyny nie były konsekwentne. W przeszłości są wydarzenia które były dla nas trudne i traumatyczne ale też takie, które ukształtowały nasze myślenie i wzbogaciły nas o nowe doświadczenia (znów
zasób). W przeszłości były wyjątki od problemu bądź w ogóle problemu nie było.
TSR jest też użytecznym sposobem na pracę z traumami. Nie ma nigdzie napisane, że terapeuta TSR ma się tego nie tykać. Faktycznie nie każdy terapeuta czuje się kompetentny w tym temacie. To naturalne, że jako terapeuci różnimy się tematami które są nam bliższe bądź dalsze więc nie świadczy to o ich niekompetencji a pokorze.
Dla mnie psychotraumatologia była bliska przez cały okres pracy w fundacji Ocalenie, gdzie jedną z głównych grup odbiorców działań byli uchodźcy. Tam poznawałam specyfikę pracy z osobami po traumie, różne metody
terapii. Zrozumiałam że jest to temat ważny dla mnie więc rozpoczęłam studia podyplomowe z tego zakresu.
To co jest wpisane w filozofię TSR to fakt, że przeszłości nie zmienimy, możemy zmienić interpretację i
przeżywanie wspomnień. Fakty z przeszłości są zniekształcone przez naszą percepcję, pamięć, interpretację wydarzeń, więc próba docierania na siłę do ukrytych obiektywnych krzywd aby doznać wglądu i efektu katharsis może być
co najmniej trudna a w najgorszym przypadku szkodliwa bo nasze mechanizmy obronne celowo
zniekształcają bądź zamazują obraz wydarzeń które były za trudne by nas bronić przed “rozpadem”. W TSR
szanujemy mechanizmy obronne i nie uznajemy oporu. Opór klienta/ki świadczy, ze coś jest na dziś za trudne bądź klint/ka nie widzi korzyści i celowości w rozmawianiu na ten temat. Klient/ka jest ekspertem od swojego
życia i wie lepiej o czym chce i nie chce rozmawiać. Jeśli za jakiś czas obudzi się w nim/niej ochota, żeby to przegadać to czemu nie. Jednak przegadanie przeszłości a zwłaszcza całej linii życia nie jest konieczne aby dokonać zmiany w przyszłości. Rozmawiamy o przeszłości tylko tyle ile to klientowi potrzebne (przy czy
ważne, żeby czuł że potrzebuje o tym mówić teraz a nie miał przekonanie, że musi mówić, żeby efektywna była terapia) i związane z jego celem. Nie każde trudne doświadczenie kończy się traumą i posttraumatycznymi
zaburzeniami jak PTSD. Mamy naturalne umiejętności, aby sobie z trudnymi doświadczeniami radzić,
przetworzyć trudne emocje i z czasem zatrzeć ich intensywność. Czasem faktycznie ten proces zostaje zablokowany, po 10 latach po wydarzeniu wciąż odczuwamy tą samą intensywność emocji wspominając wydarzenie, czasem trauma wyrządza nam ogromne szkody w życiu teraźniejszym. Jednak nie jest prawdą, że
musimy “przerobić” każde trudne wydarzenie z zasady. Inaczej każdy człowiek na Ziemi musiałby mieć sesje u psychotraumatologa, żeby wieść satysfakcjonujące życie. I samo mówienie o przeszłości nie ma być sztuką dla
sztuki i (przede wszystkim) nie ma wzmacniać w kliencie roli ofiary. Czasem wielokrotnie opowiadanie o przeżytej traumie wzmacnia te negatywne emocje i obraz siebie. Chwilowo może przynieść to ulgę ale za jakiś czas wspomnienia wracają, wracają a wraz z nimi cała narracja o sobie, świecie. Osoby z PTSD czasem mają wręcz wewnętrzny przymus, żeby odtwarzać te wspomnienia i emocje wciąż i wciąż na nowo chociaż są dla nich tak trudne i
nie potrafią się z tej pętli wyrwać. Neuroplastyczność mózgu sprawia, że połączenia nerwowe odpowiedzialne
za dane myśli wzmacniają się z każdym opowiadaniem i stają się automatyzmem. Opowiedzenie po raz setny na terapii co się wydarzyło już niczego nie zmienia. Dlatego użytecznym narzędziem do pracy z traumą jest
przebudowanie narracji o roli klienta/ki w traumatycznym wydarzeniu i znalezienie jego/jej wewnętrznej siły i
zasobów oraz nadziei. Uznanie, że musi mieć w sobie wielką siłę skoro przetrwał/a daną sytuację, ocalał/a. Znalezienie poczucia sprawczości i przekierowywanie uwagi na przyszłość zwłaszcza wtedy,
kiedy myślenie o przeszłości stało się obsesyjne i osoba jest więźniem swoich wspomnień.
W swojej pracy chętnie używam ćwiczenia “6 kroków” w którym klient/ka spisuje na kartkach ważne
wydarzenia życiowe, dokonuje refleksji które wciąż są dla niego trudne, jakie emocje i myśli wywołują, grupuje
je a następnie rozmawiamy o tym jakich zasobów klient/ka użyła żeby sobie radzić z tamtą sytuacją, co dobrego mówi to o niej, o jej sile, jak to trudne doświadczenie może przekuć w wartość dla siebie. Na koniec, po “przepracowaniu” każdej kartki z doświadczeniem, które klient/ka uznał/a za trudne, klient/ka decyduje co chce zrobić z kartkami – czy je zniszczyć, przerobić. Szukamy sposobu na symboliczne zamknięcie bądź
przeformułowanie traumatycznej historii.
W całym procesie mam uważność na stan emocjonalny klienta/ki, czy nie doświadcza dysocjacji, co się dzieje w ciele, czy nie przekracza tzw. okna tolerancji czyli po prostu czy emocje, które wzbudza dana opowieść nie są zbyt trudne i nie ma ryzyka wtórnej traumatyzacji.
W pracy z traumą inspirują mnie również prace Petera A. Levinae’a czy Babette Rothschild, twórcy szkół pracy z traumą poprzez ciało.
Czy to jest metoda uniwersalna dla każdej osobie po traumie?
Nie, nie ma metod uniwersalnych i skutecznych w 100% w przypadku każdego człowieka i każdej trudności.
Czasem może przydać się EMDR bądź inne sposoby pracy, może w ogóle inny nurt terapeutyczny.
Ale ta pokora, że nie wszystko działa u każdego dotyczy nie tylko traumy. Dlatego sesje są na
bieżąco ewaluowane, rozmawiamy o tym co dla klienta/ki jest satysfakcjonująco lepiej a co
nie, skalujemy postępy. Stosujemy zasadę rób więcej co działa, nie rób tego co nie działa. Jeśli klient/ka mówi, że nasze rozmowy nie przynoszą żadnej korzyści może dojść do momentu w którym trzeba się zastanowić czy inny terapeuta, inny specjalista, inna modalność nie wnieśliby więcej w sytuację danego człowieka i poinformować klienta/kę jakie ma możliwości.
6. TSR a kryzys i myśli samobójcze
Kolejnym mitem jest to, że w TSR nie ma miejsca na pracę z kryzysem czy myślami samobójczymi. Przecież
mamy rozmawiać o przyszłości a taka osoba nie widzi swojej przyszłości albo widzi ją wyłącznie w czarnych barwach.
Tak, w sytuacji kiedy człowiek doświadcza kryzysu, przysłowiowo świat mu się wali na głowę, zalewają go zbyt silne do zniesienia emocje, zawęża mu się uwaga, myśli o samobójstwie nie jest czas na rozmawianie o celach
na przyszłość. Jest czas na empatyczne wysłuchanie, pomoc w stabilizacji emocji, emocjonalne wsparcie, poszerzenie perspektywy na obecną sytuację i inne rzeczy które są klientowi potrzebne tu i teraz. Terapia Skoncentrowana na Rozwiązaniach jest wykorzystywana z powodzeniem w interwencji kryzysowej. Ja jako
psycholog mam obowiązek udzielenia wsparcia człowiekowi w kryzysie i posiadania elementarnej wiedzy na temat kryzysu, interwencji kryzysowej. To kryzys, poczucie bezradności, myśli samobójcze są własnie
momentem kiedy ludzie potrzebują specjalistycznego wsparcia więc gorąco zachęcam aby wtedy nie być samemu.
Zachęcam również do otwartej rozmowy na temat myśli samobójczych. Otwarta rozmowa pozwala poszerzyć perspektywę, zmniejszyć napięcie. Ja nie jestem od tego aby oceniać takie myśli pod tym kątem czy są głupie,
czy są odpowiedzialne, czy są dobre czy złe. Obowiązuje mnie zasada neutralności i otwartości. Zakładam, że planowane samobójstwo jest pomysłem na rozwiązanie złożonych problemów. Moją rolą jest zrozumieć
perspektywę klienta oraz pomóc mu zobaczyć inne pomysły na rozwiązanie tych problemów, znalezienie nadziei.
Zapewniam pełną poufność rozmów. Momentem, kiedy muszę zdjąć “fartuch” terapeuty a założyć “fartuch” interwenta i zgłosić sprawę służbom interwencyjnym jest realne ryzyko śmierci czyli sytuacja kiedy klient
informuje mnie, że jest już zdecydowany i gotowy na ten krok tu i teraz. Do ratowania życia w tej sytuacji
zobowiązuje mnie polskie prawo.
Do korzystania ze wsparcia zachęcam również osoby, które cierpią z powodu śmierci samobójczej kogoś
bliskiego. Oczywiście każda żałoba jest bardzo trudnym i bolesnym procesem, warto o tym rozmawiać, szukać
wsparcia, jednak śmierć samobójcza pozostawia w bliskich poczucie winy, wiele trudnych emocji i przemyśleń
które początkowo trudno znieść. Śmierć samobójcza w rodzinie jest czynnikiem ryzyka dla kolejnej osoby z rodziny.
7. Uważność (mindfulness)
Pragnę wspomnieć tutaj o mindfulness ponieważ kurs MBSR, regularna praktyka uważności dają mi bardzo uniwersalne narzędzia do pracy na wielu obszarach, dzięki osobistym korzyściom psychologicznym które
osiągnęłam dzięki nim wpisały się już na stałe w moją filozofię życiową. Zdarza mi się proponować jakieś mindfulnessowe techniki klientom, kiedy czuję że może to być użyteczne (za upewnieniem się, że dla klienta/ki to jest ciekawe – nigdy nie namawiam
😉 ) np. do poszerzenia perspektywy albo relaksacji, pracy z ciałem i emocjami.
Jednak jak to ładnie w słowa ujął Paweł Holas, psychoterapeuta, psychiatra i nauczyciel uważności
“Mindfulness to ostatni krzyk mody w sferze rozwoju osobistego. Jak każda moda podlega urynkowieniu,
zbanalizowaniu i mitologizacji.”
Dlatego kiedy mówię słowo “mindfulness” to u każdego, w zależności z jakim przekazem się spotkał wywołuje to inne, czasem skrajne skojarzenia.
Ja mówiąc “mindfulness” mam na myśli teorię i praktykę rozwijaną przez Jona Kabata Zinna. Więcej o nim, historii mindfulness napiszę na blogu.
To co jednak warte, aby tu zaznaczyć to są to techniki stworzone i badane naukowo na potrzeby pacjentów cierpiących z powodu przewlekłego bólu. Oczywiście Jon Kabat Zinn inspirował się pracą buddyjskich
mnichów, zaczerpnął z tradycji zen oraz tradycji jogistycznej jednak program który stworzył jest oparty na obserwacji jak te dane praktyki działają pod kątem neurobiologicznym i jest całkowicie “obdarty” z warstwy
filozoficznej i religijnej. Nie jest więc prawdą, że ćwiczenia mindfulness są praktykami religijnymi.
Oczywiście wiele osób odnajduje i praktykuje tożsame techniki w ramach grup medytacyjnych nawiązujących
do duchowości ale jest to niezależna sprawa.
Ja do praktyk duchowych mam stosunek neutralny i idąc za zasadą “rób więcej tego co działa” uważam, że jeśli klientowi przynoszą korzyść praktyki religijne w jakiejkolwiek filozofii czy religii to jest to warte wzmocnienia.
Jeśli dla klienta duchowość czy religijność nie są tematami istotnymi to naturalnie nie będzie się pojawiało w zasobach klienta i strategiach a ja nie poszerzam na siłę perspektywy o doświadczenia duchowe ponieważ
uważam to za strefę bardzo osobistą.
Nie jestem też fanatyczką, jak pisałam wyżej zachowuję sceptycyzm więc nie uważam, że mindfulness jest lekiem na zło świata i wszystkie ludzkie trudności, tak jak generalnie nic nie jest uniwersalne dla każdego, a jak
już wiele razy wspominałam klient/ka jest ekspertem od swojego życia i ma już w zanadrzu być może wiele bardziej sprawdzonych rozwiązań.
8. Jak pracuję technicznie?
Konsultacje prowadzę online. Każda sesja trwa 60 minut. Jako pierwsze narzędzie z wyboru proponuję platformę Jitsi ponieważ zapewnia ona pełną anonimowość klientom. Wystarczy kliknąć w link i bez logowania się i zakładania jakiegokolwiek konta klient/ka wchodzi do “pokoju” używając takiej nazwy jak chce. Jitsi nie
zapisuje danych. Ja również spotkań nie nagrywam.
Każdy klien/ka ma swój niezależny link więc nie ma ryzyka, że ktoś “włamie się” na spotkanie.
Jeśli ktoś jednak preferuje rozmawiać przez Skype bądź whatsapp to jestem na to otwarta.
Mój “gabinet” jest za zamkniętymi drzwiami, które dobrze izolują dźwięk więc nikt postronny nie słyszy naszej rozmowy. Dodatkowo mam zawsze słuchawki.
Nie zbieram i nie zapisuję danych osobowych (oprócz imienia i nazwiska oraz maila, jeśli piszesz do mnie z prywatnego maila). Notatki, które robię zawierają tylko imię i są wyłącznie dla mnie. Na prośbę klienta/ki mogę wstawić opinię psychologiczną.
Sposobów umówienia się za mną na spotkanie jest dużo, anonimowo bądź nie. Zapraszam do zakładki kontakt.
Bibliografia:
- Psychiatria. Podręcznik dla studentów medycyny. Pod red. Marek Jarema, Wydanie II, Wydawnictwo lekarskie
PZWL, 2016 - Po jasnej stronie mocy. O Terapii Skoncentrowanej na rozwiązaniach (TSR), L.A. Arias, I. Rottberg,
wydawnictwo Teofrast, 2021 - Uleczyć traumę, P.A. Levin, Wydanie I, Wydawnictwo Czarna Owca, 2015
- https://pieknoumyslu.com/dsm-i-jego-fascynujaca-historia-poznaj-ja http://trening-uwaznosci.pl/blog/troche-historii.